strona głónamapa stronykontakt

1997-07-07 * Los Angeles, USA * Pielgrzymka Mistrzyni do Himalajów cz.2

7, 8 lipca 1997r.

Ośrodek w Los Angeles, Kalifornia, USA grupa medytacyjna

oryg. w jęz. angielskim

dvd 588

Pielgrzymka Mistrzyni do Himalajów

(Część 2)


Podczas tych 10 dni przed początkiem inicjacji siedziałam przy Dalajlamie i mnichach, na zewnątrz. Drzwi są wykonane ze szkła, aby ludzie mogli ich widzieć, ale oni są bezpieczni za szkłem. I ja siedziałam naprzeciw szkła.

(...) Oni to nazywają inicjacją, ale ja nie czułam się wcale zainicjowana. Ja byłam ,,wodoszczelna", duchowo-szczelna. Po metodzie Quan Yin możecie próbować zostać zainicjowani, ile się da. To nie przeniknie. Możecie to zrobić jako zewnętrzne przedstawienie. Ale jesteście szczelni. Duchowo-szczelni. Tak więc niewiele może do was przeniknąć. Chyba że bardzo chcecie. Ale przeważnie nie zdarza się to zbyt często. Tylko sami się oszukujecie. Pozwalacie swojemu umysłowi, żeby was oszukiwał przez jakiś czas, z powodu ego, czy z powodu jakiejś karmy, przez którą musicie przejść. I musicie zrobić to, musicie zrobić tamto. Ale tak naprawdę, po otrzymaniu inicjacji w metodę Quan Yin, jesteśmy dźwięko-szczelni, światło-szczelni, wodo-szczelni, problem-szczelni, karma-szczelni. Niektórzy ludzie tak bardzo kochają złą karmę, że wiercą dziurę w swojej zbroi i wstrzykują sobie trochę karmy. Wtedy nie mogę pomóc. Inaczej wszystko byłoby dobrze.

(...) 

Pyt. - Ale skoro jesteś Buddą, a Maja Cię testuje, czy istnieje sędzia między wami, który powie: ,,Już dosyć tego testowania?"

M: - Nie, nie, nie. Nie testują mnie od razu. Przedkładają mi dużo problemów moich uczniów. Jeśli by mnie testował, powiedziałabym po prostu: ,,Znikaj! Znam cię". Testuje więc moich pomocników, moich uczniów, moich ukochanych, moich przyjaciół, rodzinę i sprawia, że ta osoba ma problem. I w rezultacie, ona sprawia mi problem. To powinno wystarczyć. On nigdy nie testuje mnie samej. Nie! On mnie zna.

Tak na przykład: Chcę pójść na medytację grupową. I pewnie mam wtedy tylko jednego kierowcę albo jednego pomocnika. I normalnie nie mamy ze sobą problemu. Ale nagle, tuż przed wyjazdem na grupową medytację, powstają przeróżne problemy. Może on się dąsa, może myśli o pojechaniu do domu, może myśli o swojej dziewczynie, może myśli o tym, żeby pojechać w inne miejsce. Po prostu narobi tyle hałasu, tyle kłopotów, jest zły, kłóci się itp. I potem odchodzi albo odjeżdża gdzieś i zostawia mnie samą. To tak na przykład. I mogę się spóźnić na medytację, a może nawet wcale nie przyjść. Może jestem tak zmęczona, wyczerpana. Wiesz, o czym mówię? Po próbach odzyskania go dla prawdziwej ścieżki. Zbawienie tylko jednej osoby może być czasem bardzo wyczerpujące. Ponieważ ta osoba jest przy mnie i cała siła Mai skupia się na niej. Tak więc muszę jej pomóc. I to pomaganie wyczerpuje mnie. I wtedy nie mogę przyjechać do was. Albo się spóźniam, albo mam spuchniętą głowę, albo nie mam ochoty na mówienie. Rozumiesz? To dzieje się w ten sposób.

To nie testuje mnie. Nic mnie nie może testować. Jak? Hm? Pieniądze? Daj mi pieniądze, to przestanę być Mistrzem? Czy co? Albo daj mi kochanka, żebym przestała? Nie, nie mogę. Nawet jeśli da mi pieniądze, ja je przyjmę i będę kontynuowała moją pracę. Da mi męża? Dobrze, niech on pracuje ze mną. Co jeszcze? Zrobi mnie Prezydentem? Co? Czy sprawi, że będę chora? Dobrze, jestem chora, zgoda! Pójdę do lekarza, ukłują mnie itd., potem wstanę i znowu zacznę. Wiesz, to może mnie powstrzymać tylko na jakiś czas, ale nie na długo. On o tym wie.

Tak więc, wszelka choroba i kłopoty to nie jest mój test. Test jest poprzez moich uczniów, poprzez moich bliskich. Często, zawsze tak jest. Sto procent jest tak właśnie. Tak to więc wygląda. Jeśli nawet nie sprawi, że zachoruję, to przez moich uczniów może sprawić, że zachoruję, że będę się martwić, że nie będę mogła spać, że będę zraniona. Rozumiesz, o co mi chodzi? I potem zachoruję. To także w rezultacie może przeszkodzić mi w pracy, albo osłabić mnie w pracy, sprawić, że będę pracować z dużym wysiłkiem, z cierpieniem i będę musiała włożyć dużo wysiłku, żeby to przezwyciężyć. To wszystko. Tak? Jak jeszcze mógłby mnie testować?

On nie może zbyt wiele. Maja nie może zbyt wiele. Jeśli nawet mnie zabije - w najgorszym wypadku, wtedy będę wolna. Uf! Mówiąc o Mai. Znam go codziennie, ale on po prostu kryje się za niektórymi z moich ludzi. Nigdy nie pokazuje mi swojej twarzy. Nigdy! Ale ja wiem. Wiem, że on gdzieś jest. Problemem jednak jest to, że większość uczniów jest samym Mają. Tak, podobne przyciąga podobne. Jeśli jesteś silny i dobry, to jak Maja cię przyciągnie? Jak Maja może się tobą posłużyć? Natychmiast wiesz, że postępujesz źle, wobec siebie, Mistrza i ogółu, no i zatrzymujesz się. Ale oni tego nie wiedzą. Myślą, że są dobrzy. Tak! Oni pomagają Mai często sprawiać mi kłopoty, tak? Tak więc widząc, jak dana osoba postępuje, co robi, możesz rozpoznać, czy jest słaba czy silna. Od razu wiesz, komu on pomaga, dla kogo pracuje, kto jest szefem. Rozumiesz, o czym mówię? To jest bardzo trudne.

Wszystko, co pomaga ogółowi i Mistrzyni, to jest działanie Buddy. Wszystko, co temu przeciwdziała z jakiegokolwiek powodu, to jest Maja. To jest bardzo proste. Ale to widzisz teraz. Nie zobaczysz tego, kiedy jesteś w moim kręgu. Ponieważ to jest czas, w którym Maja wygrzebie Maję w tobie i posłuży się nią. Teraz jest to uśpione i pod kontrolą. Tak więc dowiesz się, ile Mai jest w tobie, kiedy staniesz w obliczu testu, kiedy musisz pracować dla ogółu, kiedy musisz poświęcić swoje ego, swój czas i swoją fizyczną istotę, swoje upodobania i niechęci dla korzyści innych ludzi. To w tym czasie wiesz, ile Mai masz nadal w swoim ciele i w swoim umyśle. Bo inaczej nigdy tego nie będziesz wiedziała. Nic się w tobie nie zmienia. Tylko że masz to w sobie i kiedy nadchodzi sytuacja, to się ujawnia. Ujawnia się. Pokazuje się cecha Mai albo cecha Buddy, kiedy nadchodzi czas, kiedy pojawia się sytuacja. Kiedy jest potrzeba, żeby ta część natury się pokazała, czy ta strona natury. Wtedy wiesz, ile odsłoniliśmy natury Buddy, a ile natury Mai. Jest to jasne tak dla nas samych, jak i dla innych.

Czy wyraziłam się jasno? (Tak.) W porządku. Każdy może zostać Buddą, tylko że oni nie decydują się na to. To wszystko. Wybierają łatwą drogę, nawykową drogę. To znaczy, że zajmują się najpierw sobą. Zajmowanie się sobą, to jest bardzo dobre, to dobry obowiązek. Ale nie za cenę wszystkich innych. Rozumiecie, o czym mówię? To jest katastrofalne. To wtedy naprawdę pracujesz dla diabła.


~ Pełen tekst - w pliku do pobrania

V.588b-LosAngeles-1997
Copyright © Medytacyjne Stowarzyszenie Najwyższej Mistrzyni Ching Hai w Polsce